Cytat z ksiązki Eustachego Tyszkiewicza “Listy o Szwecji”, Wilno 1846, tom 1, str. 59-63, t.2 str. 89,97-100.
“Jednym z najznamienitszych ludzi w czasie mego pobytu w Szwecji [1843r.] był bez zaprzeczenia panujący podówczas Karol XIV Jan, którego imię spojone jest ze wspomnieniami największych w wieku naszych wypadków (…)
Znając imię tego króla tak chlubnie w dziejach wspomniane, zwiedzając Szwecję i widząc wszędzie świetne owoce usilnej jego pracy pragnąłem poznać go osobiście. Prosiłem więc o posłuchanie i to udzielonym mi było 13 sierpnia 1843 roku w Sztokholmie.
Wyznam szczerze, że wszystko cokolwiek mi o nim mówiono, cokolwiek czytałem o jego dla cudzoziemców uprzejmości było niedostatecznym, gdym stanął przed nim. We wspaniałych salonach deptanych nogą Gustawa Adolfa Wielkiego i Karola XII straż przyboczna i służba królewskiego dworu uszykowane były; dalej wojskowi i cywilni urzędnicy pełniący służbę przy boku króla, na koniec długa sala wiodła do audiencjonalnego pokoju, dokąd mnie szambelan przeprowadził. W kilka minut podwoje od przyległych pokojów otworzono i słychać było stąpającego silnie człowieka, który w jednym mgnieniu oka już był przed nami. Był to Karol XIV.
(od redakcji internetowej: Karol XIV Jan – Jean Baptiste Bernadotte, założyciel dynastii Bernadotte, był synem adwokata z Pau w płd. Francji, jako marszałek napoleoński adoptowany w roku 1810 przez Karola XIII stał się następcą tronu szwedzkiego.)
Jego urodziwa i majestatyczna postać łączyła się z łagodnym wyrazem twarzy i obejściem ujmującym. Miał na sobie błękitny order Serafinów, a stosowany kapelusz trzymał w ręku. Po pierwszych słowach rekomendacji król wskazał, abym przy nim usiadł, a szambelan kłaniając się nisko wyszedł z pokoju. Królowi wiadomy był cel mojej bytności w Jego kraju. Mówił o dziejach naszej ziemi z zadziwiającą znajomością rzeczy. Gdy pierwsza rozmowa ustała, wspomniał o dawnych swych znajomościach w Paryżu, a mianowicie o pani Tyszkiewiczowej, referendarzowej w Księstwie Litewskim, która, sławna z rozumu, za jego czasów w stolicy Francji świetny dom trzymała. Następnie wymienił jej bratanka, księcia Józefa Poniatowskiego z uwielbieniem i szacunkiem, na jaki zasłużył. Pytał mnie o księcia Henryka Lubomirskiego, którego znał dobrze w Wiedniu w 1798 roku i rzetelnie był wesoły wspominając tę dobrą swoją znajomość.
Gdy o samych tylko była mowa Polakach: “A wiesz Pan” rzekł “że to jego ziomek pierwszy przepowiedział mi, iż będę królem”. Te słowa wznieciły wielką ciekawość. Król dalej mówił: “Nie wierzę w przepowiednie, ale jest jakiś rodzaj przeczucia niewytłumaczony. Oto w 1809 roku, książę Józef przysłał do mnie pułkownika Bronikowskiego z uwiadomieniem o swoich obrotach. W ciągu kilkudniowego z nim pobytu raz w poufałej rozmowie wspomniał Bronikowski przede mną o zdarzeniu, które spotkało młodego Stanisława Poniatowskiego w czasie, gdy jeszcze do kolegium uczęszczał. Jego wyrazy niesłychany na mnie wpływ wywarły, gdyż w pierwszej młodości mojej zupełnie podobną miałem wróżbę. Ta myśl nigdy mnie nie opuściła i w lat kilka sprawdzoną została.” (…)
Sędziwy król szwedzki wyrażał się zawsze z prawdziwie młodzieńczym zapałem. W długiej rozmowie zdawało się, że wspomnienia chwil przeszłych, chwil szczęśliwych przyjemne mu były. Król był wesół tego wieczora i po pięciu kwadransach posłuchania żegnając mię szczerym uściskiem wspomniał, że już go więcej widzieć nie będę.
Odtąd ledwo kilka miesięcy upłynęło i już zgasła ta gwiazda, która tak długo i świetnie Północy przyświecała. Zwłoki żołnierza z Pau królewska purpura okryła!”
/cytat/ autor: Eustachy Tyszkiewicz